top of page
Search

Niemcy bronili Dolnego Śląska dłużej niż Berlina

  • Writer: klodzko
    klodzko
  • Mar 25, 2014
  • 3 min read

Niemcy bronili Dolnego Śląska dłużej niż Berlina.

Czy dlatego, że prowadzili tam prace nad bronią atomową, która mogła zmienić bieg wojny?Szef wywiadu wojskowego GRU pułkownik Iwan Iliczow 23 marca 1945 r. przedstawił przełożonym raport, który mógł wzbudzić popłoch: na poligonie w Turyngii Niemcy dokonali próbnej eksplozji nuklearnej! Agenci wywiadu donosili o przywiezieniu na platformie kolejowej bomby w kształcie kuli o średnicy 130 cm i wadze około 2 ton.

W ich ocenie zawierała uran 235, a więc materiał rozszczepialny. Zwrócili uwagę, że przywieziono również zbiorniki z ciekłym tlenem. Dwa próbne wybuchy miały nastąpić 3 lub 4 oraz 12 marca.

Raport był na tyle niepokojący, że Stalin przekazał go Igorowi Kurczatowowi, szefowi zespołu pracującego nad radziecką bombą atomową. Jego ocena była bardzo ostrożna. Zasłaniając się brakiem informacji, które by pozwoliły na wyciągnięcie jednoznacznych wniosków, nie wykluczył, że na poligonie w Ohrdrufie doszło do eksplozji nuklearnej. Gdy Kurczatow opracowywał ekspertyzę, Stalin wezwał na Kreml dowódców Frontów. Marszałek Gieorgij Żukow, dowódca 1. Frontu Białoruskiego, wylądował na lotnisku w Chodynce 29 marca. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że wezwano go w związku z ofensywą na Berlin, ale zakładał, że rozpocznie się ona w połowie maja. Jego wojska, które 12 stycznia ruszyły znad Wisły, dotarły do Odry w ciągu 23 dni.

Dywizje piechoty pokonywały 20 km dziennie. W czasie pochodu przez Polskę straciły ponad 77 tys. żołnierzy. A trzeba się było dobrze przygotować do batalii o stolicę Trzeciej Rzeszy, gdyż nie było wątpliwości, że Niemcy będą się bronić do ostatniego żołnierza.Bomba, ale jaka?Marszałek Iwan Koniew, dowodzący 1. Frontem Ukraińskim, przybył na Kreml 1 kwietnia.

Jego armie doszły do Nysy, gdzie zatrzymały się, tocząc boje z Grupą Armii „Środek”. Brakowało marszałka Konstantego Rokossowskiego, gdyż Front dowodzony przez niego uwikłał się w ciężkie walki na Pomorzu i nie doszedł do Odry. Stalin uznał, że nie może czekać, choć oznaczało to, że uderzenie na Berlin nastąpi bez północnego skrzydła.

W raporcie wywiadu z poligonu w Ohrdrufie zastanawia informacja o zbiorniku z ciekłym tlenem, niepotrzebnym do przeprowadzenia eksplozji ładunku uranowego, a koniecznym przy bombie powietrznej, którą Niemcy nazwali Schwere Luft. Opracował ją dr Mario Zippermayer, Austriak zatrudniony w Technische Akademie der Luftwaffe.

Jego bomba napełniona była w 60 proc. sproszkowanym węglem brunatnym i 40 proc. ciekłym tlenem. Pierwszy eksperyment przeprowadzony w 1943 r. na poligonie w Döbernitz wykazał jej niezwykłą moc niszczycielską. Wybuch powalił drzewa w promieniu 500-600 metrów. Dalej fala uderzeniowa unosiła się, niszcząc czubki drzew w odległości dwóch kilometrów.

Zippermayer uznał, że efekt będzie jeszcze bardziej dewastujący, jeżeli zapłon nastąpi ćwierć sekundy po rozproszeniu w powietrzu węglowego proszku, który zmiesza się z drobinami płynnego tlenu. Według doniesień brytyjskiego wywiadu wybuch takiej bomby o wadze 250 kg zniszczył wszystko w promieniu 10 kilometrów. Potwierdzały to złożone po wojnie zeznania niemieckiego oficera, który obserwował próbny wybuch na poligonie w Grafenwöhr w Bawarii.

Zeznał: „Znajdowaliśmy się w potężnym schronie, 2 kilometry od testowanego materiału o niewielkiej objętości, ale wielkiej sile wybuchowej odpowiadającej 560 tonom dynamitu. […] W promieniu 1200 metrów uwiązano psy, koty oraz kozy, na powierzchni lub w jamach wykopanych w ziemi. Widziałem wiele wybuchów, w tym największy w 1917 r., gdy wysadziliśmy francuskie okopy za pomocą 300 ton dynamitu, ale to, co przeżyłem podczas tej próby, było przerażające. To był ryczący, grzmiący, wyjący potwór z falami błyskawic. Huragan przerodził się w falę gorąca tak wielkiego, że myślałem, że zostaniemy uduszeni. Wszystkie zwierzęta na powierzchni i w jamach zostały zabite”. Hitlerowcy nie użyli tej broni, choć podobno przygotowania były bardzo zaawansowane. Ponoć w ostatnich tygodniach wojny przywieźli duży ładunek bomb paliwowo-powietrznych i złożyli je w podziemnym kompleksie o kryptonimie „Quarz” budowanym od kwietnia 1944 r. w pobliżu austriackiej miejscowości Melk.

Dlaczego nie użyto ich w walce? Być może nie udało się zakończyć prób i przystosować samolotów do zrzucania tych bomb. A może dowódca Luftwaffe Hermann Göring mówił prawdę, oświadczając w niewoli: „Zaniechałem użycia broni, która mogła zniszczyć cywilizację”?

źródło: newsweek.pl

 
 
 

Comments


bottom of page